Nie jestem typem plażowicza. Plackiem leżę co najwyżej 5
minut a potem już mnie nosi. Jednak w Meksyku jest taka plaża gdzie mógłbym
zostać trochę dłużej niż 5 minut.
Z Mexico City udaję się autobusem do miejscowości Pochutla.
Trwa to całą noc gdyż trasa liczy prawie 800 km. Autobusy są całkiem komfortowe
więc udaje mi się nawet zasnąć.
|
Ulice Pochutla - sklep papierniczy "Szczęśliwy ołówek" |
|
Ulice Pochutla |
Nad ranem docieram do Pochutla lecz nie jest to jeszcze
koniec podróży. Po wymianie pieniędzy i zrobieniu zokupów, czekamy na collectivo
czyli pickupy lub innego typu samochody służace jako transport na krótszych
dystansach. Po paru minutach znajdujemy collectivo jadące w kierunku naszego
celu czyli Zipolite.
|
Collectivo które dowozi nas do Zipolite |
Po przybyciu na miejsce znajdujemy bez problemu hotel na
plaży. Być może hotel to za dużo powiedziane bo poszczególne pokoje oddzielone
są ścianami z bambusa przez które sporo widać, nie mają dachu a cały hotel
pokryty jest strzechą.
Na plaży ledwie kilkanaście osób w tym hipisi oraz nudyści,
którzy w kolejnych dniach zapraszali nas na tzw „nude run” czyli bieg golasów.
|
Główna ulica Zipolite |
|
Plaża w Zipolite i jej zabudowa bez betonowych hoteli i promenad |
|
Około 2 kilometry plaży marzeń |
W okolicach nie było wielkich restauracji czy betonowych hoteli,jednak tużobok
hotelu mieszkała ok. 60 letnia gospodyni, która prowadziła niewielką
jadłodajnię (choć w ciągu 3 dni nie widziałem tam nikogo oprócz nas).
Jadłodajnia nie miała menu.Po prostu przychodziliśmy i pytaliśmy czy dziś
możemy zjeść kurczaka lub rybę, a nasz gospodyni mówiła co dziś akurat może nam
ugotować i to robiła.
|
Nasza wspaniała gospodyni przygotowująca obiad |
Pewnego dnia bolał mnie brzuch i poprosiłem o herbatę. Nasz
gospodyni była dosyć zdziwiona, że chcę coś ciepłego ale jak usłyszała co mi
dolega postanowiła przygotować mi coś ciepłego do picia. W tym celu podeszła do
drzewa stojącego obok naszego stolika, zerwała 3 listki i zaparzyła mi „herbatę”.
Nie wiem dokładnie co to było za drzewo, ale napar z liści pomógł.
|
Widok z tarasu naszego hotelu - ten ciemny łuk na dole zdjęcia to hamak |
|
Wschód słońca na plaży w Zipolite |
Super :)
OdpowiedzUsuńCała moja rodzina po obejrzeniu relacji z Twoich wypraw była pod ogromnym wrażeniem. Czasami po prostu ... zapiera dech. Mnie do tego stopnia zaintrygowały, że postanowiłem przeżyć również podobną przygodę. Tylko pozazdrościć ... ale myślę, że można wytyczyć sobie konkretny cel i uparcie do niego dążyć.
OdpowiedzUsuńPrzede wszystim piękne zdjęcia - dla nich tu zaglądam:)
OdpowiedzUsuńKolega polecił mi zajrzeć i ... spędziłem trochę czasu aby obejrzeć i przeczytać wszystko. Wspaniała reklama miejsc o których rzadko się pisze i mówi.
OdpowiedzUsuńPodziwiam za wytrwałość, życzę powodzenia w dalszych wyprawach.